wtorek, 23 lipca 2019

Telefony komórkowe w XXI wieku


Ostatnio będąc w restauracji z moim mężczyzną, dotknął mnie problem telefonów komórkowych w dzisiejszych czasach. Gdzie okiem sięgnąć, widać małe dzieci z telefonami komórkowymi w dłoniach. I to właśnie jest okropne. Siedząc w tej restauracji ja i mój mężczyzna obserwowaliśmy ludzi. Przy jednym stoliku dziewczyna robiła zdjęcia swojego posiłku co wyglądało to jakby przyszła do tej restauracji tylko po to aby pochwalić się tym co je. Przy kolejnym stoliku starszy pan robił sobie zdjęcie z piwem. Jednak to co było najgorsze to rodzice z dzieckiem. Żeby dziecko było grzeczne, dali mu telefon. W zachowaniu dziecka widać było agresję w momencie gdy telefon mu upadł albo jego tata chciał poprawić mu jakość obrazu. Dziecko natychmiast złożyło swoją mała rączkę w pięść i zaczęło uderzac w stół, chcąc odzyskać telefon. Dziecko było tak wpatrzone w telefon, że gdy rodzice zaczęli się kłócić, nawet nie zwróciło na to uwagi a wręcz zaczęło się denerwować, że ktoś przeszkadza mu w graniu. Sytuacji tego typu jest więcej. Patrząc chociażby na to, że jadąc metrem, aby dziecku się nie nudziło, daje się telefon aby zabić tą jakże ciężka przeprawe z punktu A do punktu B. Ja sama pamiętam, że będąc mała moi rodzice ze mną rozmawiali, żartował i to właśnie w ten sposób zajmowali mój czas. Opowieściami, rozmowa. Dziękuję za to moim rodzicom, że mogłam spędzić swoje dzieciństwo z rówieśnikami biegają po podwórku od rana do nocy, że nie musiałam tracić czasu na telefon.

piątek, 7 czerwca 2019

"Jeśli na prawdę kogoś kochasz, pozwolisz by złamał Ci serce"


Dnia 5 czerwca 2019r pozwoliłam by osoba którą kochałam niesamowicie mocno złamała moje serce na miliony kawałków. A raczej nie ta osoba. O 23 godzinie pożegnałam mężczyznę który był zawsze pozytywny. Nigdy w życiu nie słyszałam aby krzyczał a na pytanie "Jak się czujesz" odpowiadał zawsze tak samo "Jak w jajku tylko skorupka mnie uwiera".
Dziadek. Mój dziadek był najcieplejszą osobą jaką miałam zaszczyt poznać. Człowiek o wielkim sercu, niesamowitym poczuciu humoru. Niesamowicie opiekuńczy i troskliwy. Najsilniejszy człowiek jakiego znałam. Ale przegrał walkę którą toczył niesamowicie dzielnie do samego końca. Nierówną walkę bo była to jedynie walka z czasem. Walka która przynosiła niesamowicie wiele bólu i cierpienia. Najpierw zabrała mu samodzielność, dzięki czemu podupadł psychicznie. W zamian dała mu nieustający ból tylko po to aby ostatecznie zabrać mu ostatnie bicie serca. Życie i to co się w nim dzieje nie jest sprawiedliwe. Odchodzą od nas ludzie którzy powinni zostać z nami jak najdłużej a żadna choroba nie łapie się złych ludzi. Po prostu zastanawiam się jak funkcjonuje ten świat. Dlaczego osoby tak inspirujące, dobre, odchodzą tak szybko. Dlaczego ich dobroci nie może poznać o wiele więcej ludzi?
Mimo tego, że przez bardzo długi czas szykowałam się na ten jeden dzień, oswajałam się z myślą, że kiedyś On odejdzie... Mimo tego wszystkiego nie wydawało mi się, że będzie to bolało w takim stopniu. Jednak nie byłam gotowa na to aby go pożegnać, aby już nigdy nie móc od niego usłyszeć " uważaj, żeby nie było małej sikoreczki" albo "wierzę w to, że dasz radę. Mam takie przeczucie". Nie odwiedzałam Go. Ale nie dlatego, że się nim nie interesowałam. Było mi po prostu zbyt ciężko patrzeć na to jak On znika. Jak traci radość z życia. Jak na naszych oczach odchodzi. Nie byłam w stanie patrzeć na to, a tym bardziej dopuścić do siebie myśli, że jest coraz słabszy, bledszy. Jego ręce zawsze ciepłe, stawały się chłodniejsze. Może i jest to egoistyczne, ale nie chciałam pamiętać go w takim stanie. Chciałam zapamiętać go jako osobę uśmiechniętą, pełną życia, żartującą. Jako osobę niekłótliwą ale chodzącą na kompromisy. Osobę która kochała każde zwierzę, nawet to najmniejsze jak i największe. Chciałam zapamiętać jego fascynację do historii. Jak opowiadał mi o różnych zdarzeniach historycznych gdy uczyłam się do jakiegoś sprawdzianu. Zawsze będę go kochała.
Mimo wszystko najgorszym widokiem nie było tak jak był bezsilny w domu. Najgorsze było to, gdy przyjechałam do niego do szpitala. O 8 minut za późno. Jego ręce jeszcze lekko ciepłe a czoło z każdą chwilą robiło się coraz chłodniejsze. Jego twarz była owijana bandażem aby szczękę utrzymać zamkniętą. Kiedyś zabawny mężczyzna z brzuszkiem, a tego dnia po prostu cień człowieka. Dawny brzuszek zniknął, a na jego miejscu pojawiła się tylko sama skóra i kości. Jego twarz bez jakiegokolwiek wyrazu, dłonie splecione między brzuchem a klatką piersiową. Oczy zamknięte. Dla niego czas się zatrzymał na zawsze. W tym wszystkim tylko jedno jest dobre. Jego cierpienie ustało. Już więcej nic go nie zaboli. Już nigdy nie będzie cierpiał. Największa męczarnia ustała. Zawsze powtarzał, że będzie się gryzł z rakiem dotąd dopóki nie wygra silniejszy. Może i tą walkę wygrała choroba ale dla mnie prawdziwym zwycięzcom jest mój dziadek. Walczył dzielnie do końca i nie chciał się poddawać. Ale tak jak już napisała. Ta walka nie była wyrównana ale niewielu jest w stanie przejść tą drogę. Nie każdy jest w stanie wytrzymać tak wiele cały czas starając się zachować jak najwięcej pozytywnej energii. 
Dziękuję Dziadku za tą walkę. Za odwagę i bycie tak niesamowitą osobą. To był zaszczyt móc nazywać Cię Dziadkiem.

niedziela, 17 czerwca 2018

Chęci i Pragnienia

Czasem wydaje mi się, że nie pasuje do tego miejsca. Ale nie do jednego miejsca ale do całego świata. Nie wypełniam oczekiwań całego otoczenia. Mam marzenia wybiegające poza skalę moich możliwości. I nagle uświadomiłam sobie, że lepiej by było gdybym nigdy jednak nie przyszła na ten świat. Jestem jedynie częścią tego do czego nigdy nie powinnam należeć. I lepiej by było gdybym jednak mogła się stąd wyrwać. Nigdy nie przetrwać próby czasu. Lepiej by było gdyby nigdy nikt się do mnie nie przyzwyczaił, nie dowiedział o moim istnieniu. I myślę sobie, że lepiej by się stało gdybym nigdy nie stanęła na drodze tak wielu niesamowitych osób. Gdybym nie zagrała jakiejkolwiek roli w ich życiu. 
I mimo tego, że jedna osoba wyciągnęła mnie z samookaleczania, nie oznacza to, że w momencie gdy coś zrani mnie nie mam ochoty do tego wrócić. Ale zawsze jest to jedno pytanie. PO CO ? Dlaczego mam wracać do czegoś co nic nie wniosło do mojego życia? Dlaczego po raz kolejny mam się poddać i wrócić do punktu wyjścia? To właśnie jest niesamowite, jak jedna osoba potrafi zadziałać na nasze życia. Wystarczy ta jedna osoba aby skończyć z tym co nas wyniszcza. Każdy w swoim życiu szuka motywacji. Ja swoją znalazłam i się jej trzymam.
Dlatego właśnie moim sposobem na odreagowanie jest muzyka. Najprostszy sposób a jednak niezawodny. Gdy coś się dzieje, włączam muzykę najgłośniej jak się da a jeżeli mam możliwość to zaczynam "śpiewać" co nie wychodzi mi dobrze i przyznaję się do tego bez bicia ale mimo wszystko pomaga. Bo chyba lepiej jest fałszować gdy nikt tego nie słyszy niż wracać do starych nawyków.
Jednak najlepszym sposobem jest rozmowa, spotkanie z kimś dla nas ważnym i po prostu zapomnienie o tym co się stało. Chociaż na chwilę. Bo przecież mimo wszystko życie jest piękne. Każdy musi przeżyć je na swój indywidualny sposób ale tak aby w przyszłości niczego nie żałować. To, że w danym momencie coś nam nie wychodzi i uważamy to za błąd, porażkę itd w przyszłości będzie to wspomnienie z którego będziemy mogli czerpać naukę. Bo przecież nic nie daje nam lepszej lekcji niż NAUKA NA WŁASNYCH BŁĘDACH !
Dlatego żyjmy chwilą, cieszmy się życiem i nie pozwólmy na to aby coś albo ktoś wyprowadził nas z równowagi na dłużej niż 10/15 minut.
Ale jestem też ciekawa waszych sposobów na wyciszenie i uspokojenie się po ciężkich sytuacjach, kłótniach ? Jest ktoś w waszym życiu kogo nie chcecie stracić a zarazem czy ta osoba jest kimś kto pomógł wam stać się lepszą wersją siebie?

czwartek, 14 czerwca 2018

Ślub w XXI Wieku

Mężczyźni XXI wieku coraz częściej stwierdzają, że ślub nie jest potrzebny do szczęścia. Niby to prawda. Jest to tylko papierek który łączy dwie osoby do końca życia. Ale czy na prawdę jest to aż tak mało ważna sprawa?
Dla wielu kobiet, ślub jest czymś na prawdę ważnym. Biała suknia, piękny ślub, wspólne świętowanie w gronie najbliższej rodziny oraz znajomych. To jest chyba marzenie każdej kobiety. Bo która z nas w dzieciństwie nie wyobrażała sobie ślubu? Która z nas nie chciała stanąć przed ślubnym kobiercem i wyznać swoją miłość ukochanej osobie? No właśnie. I to jest przykre. Wielu mężczyzn obecnie to nie obchodzi.
Ja osobiście znam kilku mężczyzn którzy nie chcą brać ślubu. Dlaczego ? Bo jest to dla nich strata czasu. Ale czy tylko na pewno?
Czasem zastanawiam się czy to nie dlatego, że boją się obowiązku jakim jest bycie z drugą osobą na poważnie. Przecież gdy nie ma ślubu to w każdym momencie można powiedzieć "Wybacz, ale ten związek nie ma dalej sensu" i bez żadnych komplikacji odejść. Natomiast gdy jednak jest ta obrączka na palcu, to trzeba bawić się w rozwody, chodzić po sądach itd. Właśnie dlatego przeraża mnie ten "wspaniały" XXI wiek.
Kiedyś brało się ślub z miłości. Ludzie chcieli być ze sobą do końca. W zdrowiu i chorobie. Bez względu na wszystko. Teraz? Teraz ślub jest przykrą powinnością. Nie ma to już takiego znaczenia jak kiedyś. I właśnie to mnie boli. To jest dla mnie okropne, że nie ważne czy teraz ktoś kogoś kocha. Ślub jest tylko formalnością. Kiedyś ślub był spełnieniem marzeń. Był szczęściem, chęcią stworzenia szczęśliwej i kochającej się rodziny oraz przypieczętowaniem wspólnej miłości.
Zastanawiam się tylko gdzie te czasy uciekły? Dlaczego to wszystko skomplikowało się do tego stopnia, że niektórzy nie pragną ślubu lecz wolności? Faktycznie. Wolność jest dobra ale z czasem to ona będzie największym wrogiem.
A Wy co na ten temat sądzicie? Jak wam się wydaje? Jest teraz lepiej czy gorzej? Jakie macie zdanie na temat ślubu?

poniedziałek, 14 maja 2018

Minęły dwa lata

Od mojego ostatniego postu minęły aż dwa lata. W tym czasie dużo się działo. Odeszło dużo "przyjaciół" co sprawiło, że moje życie stało się łatwiejsze. Im więcej toksycznych znajomości tym więcej komplikacji. Niestety nie każdy potrafi cieszyć się szczęściem drugiej osoby. Wszystkim się nie dogodzi a ja nie mam ochoty dalej żyć pod dyktaturę innych. Warto jest odżyć i wziąć życie we własne dłonie. Każda utrata przyjaciela boli jednak z czasem łatwiej jest oddychać. W końcu uświadamiamy sobie, że zostają z nami tylko te osoby którym na prawdę możesz zaufać i przy których bez żadnego "ale" możesz być sobą. Czy nie o to właśnie chodzi w naszym życiu? Czy nie chodzi o to abyśmy znaleźli kilka szczerych osób z którymi chcemy spędzać wolny czas? Czy nie powinniśmy chwytać każdej chili życia i pielęgnować wspomnień? W końcu jak to kiedyś Rysiek zaśpiewał "W życiu piękne są tylko chwile" i według mnie taka jest prawda. Musimy doceniać to co mamy w tym momencie. Nic nigdy nie zdarza się dwa razy. Musimy przyjmować to co daje nam świat i celebrować te najlepsze chwile. W przyszłości spotkamy się ze swoimi przyjaciółmi oraz gromadą dzieci i będziemy wspominać stare czasy. Dlatego nie marnujmy życia na osoby które nie są tego warte. Toksyczni ludzie nie wniosą nic pożytecznego do naszego życia.
A Wy jakie macie zdanie na ten temat ?

niedziela, 22 maja 2016

Festiwal Kolorów

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."

Dnia 21.05.2016 roku (piątek) od mniej więcej 16:00 na Stadionie Syrenki w Warszawie odbył się kolejny z rzędu Festiwal Kolorów. Tym razem i ja miałam możliwość się na nim znaleźć co jest równoznaczne ze spełnieniem marzenia. Od kiedy pamiętam, zawsze chciałam pojawić się na Festivalu Cochella. To było takie moje małe nierealne marzenie. Przez wiele lat aż do tego roku, przyjmowałam informację, że mnie tam nie ma na spokojnie. Natomiast ten rok jest przełomowym. W tym roku postanowiłam znaleźć się w Polsce w takim miejscu gdzie mogłabym się poczuć jak na moim ukochanym Festiwalu. I znalazłam. To Festiwal Kolorów gdzie spotkałam paru znajomych, mogłam posłuchać coverów dobrych piosenek, wygrać jakieś nagrody oraz świetnie spędzić czas z chłopakiem. Atmosfera była świetna, ludzie chociaż w jednym miejscu się nie kłócili, można było uwolnić swoje wewnętrze dziecko które drzemało wewnątrz. Kolejny Festiwal już w czerwcu a ja nie mogę się doczekać.

piątek, 11 marca 2016

Krótka refleksja o przyjaźni XXI wieku

Ja swoich przyjaciół nazywam Aniołami. Ale może od początku.
Przyjaźń. W 20- leciu międzywojennym przyjaźń była jedna. Chroniło się ją od piaskownicy aż po sam grób. Pielęgnowało się więzi między ludzkie bo wtedy doceniano swoich przyjaciół, osoby które sie Kocha.
Dziś... Dziś się zupełnie różnimy od tamtych osób. Ludzie stali się fałszywi, zakłamani a jedyne na czym im zależy, to abyś upadł. Wtedy podając Ci pomocną dłon, wbijają Ci nóż w krtań i patrzą jak się wykrwawiasz. Oczywiście są jeszcze osoby które warte są naszej uwagi. Nie ważne co się stanie, są przy Tobie. Ja mam kilka swoich Aniołów. Każdemu z nich dziękuje z osobna za to w czym mi pomogli. Jedni wyrażają swoje zdanie gdy mówie im co mi leży na sercu, inni słuchają i się nie odzywają. Milczą, bo wiedzą, że nie chce słów. Potrzebuje obecności i milczenia. Nie razi nas siedzenie w ciszy, słuchanie wspólnie muzyki bez słowa. Równy tydzień temu przytuliłam się do mojego Anioła. Zapytał co jest. Gdy nie usłyszał odpowiedzi, przytulił mnie i nic więcej. I to jest najważniejsze. Mój drugi Anioł opierdziela mnie w momencie gdy coś odwalam. Trzeci Anioł wspiera. Dlatego mam najlepszych przyjaciół na świecoe i każdemu życze takich osób. Osób z którymi możemy się wyzywać, bić i być mimo wszystko!